Tym razem #qualitycontent na temat przygotowania i trenowania do triathlonu. Akurat zima się zaczyna, więc to ten czas.
Ostatnio wiele osób mnie podpytywało, więc zdecydowałem się napisać skąd czerpię wiedzę (co nie znaczy, że do was nie wrócę - po prostu chciałem dać wszystkim kierunek na długie lata) i jak to wyglądało u mnie w trakcie przygotowań.
To co tu opisuję pozwoliło mi ukończyć Isklar Norseman Xtreme Triathlon z czarną koszulką dokładnie realizując plan, który sobie powziąłem 4 lata temu (czarna koszulka na Norsemanie - nie mniej, nie więcej).
Ja zacząłem przygodę z triathlonem kilka lat temu i co roku czytałem kilka książek, robiłem swoje notatki, konfrontowałem różne podejścia z książek i sprawdzałem co dla mnie jest lepsze a co nie działa. Poznałem też wiele osób, które startują i trenują, leczą, doradzają itd.
Z tego co zauważyłem to ludzie mają 2 podejścia do startowania w triathlonie: ukończyć tzw. ironmana (czyli pełny dystans: 4km pływania, 180km na rowerze i 42.5km biegu; czasem chodzi konkretnie o zawody z cyklu Ironman lub nawet Mistrzostwa Świata na Hawajach, czyli Ironman World Championship - tu już poprzeczka bardzo wysoko) i potem często przestają lub też po prostu startowanie co roku dla przyjemności w różnych imprezach i czerpanie z tego max przyjemności przy mniejszym zaangażowaniu treningowym.
Na tym etapie wspomnę jeszcze, że poza serią Ironman czy Challenge Family (czyli zawody raczej płaskie, w których startujący rywalizują z bardzo mocnym naciskiem na czas) pojawiła się też stosunkowo nowa seria Xtri World Tour (ta, w której ja biorę udział), składająca się z zawodów o mocno górzystych trasach, często w dość wymagających warunkach (zimno, mokro, stromo).
Nie przedłużając już: ja zdecydowałem się kilka lat temu na pierwsze starty w okolicach Krakowa (olimpijka [czyli dystans 1.5km / 40km / 10km] Frydman Triathlon oraz Iron Dragon a rok później już górskie "połówki" (czyli połowa dystansu IM: 2/90/21): Oravaman oraz Tatraman. Dalej sezon przed Norsemanem chciałem wystartować jeszcze w pełnym dystansie na jakichś górskich zawodach, ale nie wyszło. Jak widzicie więc - co sezon podwajałem dystans i upewniałem się, że zawody kończę w górnej połówce, czyli na luzie i z zapasem sporym.
Pełnego dystansu nie zrobisz pozostając w zdrowiu bez opieki fizjoterapeuty - na to warto zwrócić uwagę. Podobnie - nie wystarczy jeździć na rowerze i biegać. Trzeba jeszcze dobrej opieki na basenie (chyba, że się pływa od dziecka i ma technikę) oraz spersonalizowanego planu na siłowni oraz ćwiczeń funkcjonalnych ogólnorozwojowych. Bardzo pomocna jest też joga - pozwala wsłuchać się w organizm i zapobiec przetrenowaniu (szczególnie istotne gdy trenuje się samemu bez trenera, który to wszystko ogarnia).
W pierwszych sezonach warto te sprawy oddelegować specjalistom i po prostu chodzić na zajęcia (plan treningowy dostosowany do naszych celów i słabości wykonany przez specjalistów, siłownia pod okiem ogarniętej osoby, która zwróci uwagę na to czy wykonujemy prawidłowo ćwiczenia zapisane w planie [lub nawet dopomoże w modyfikacji planu], bardzo dobry, sportowy fizjoterapeuta, który regularnie zrobi ci przegląd i nie dopuści do grubszej kontuzji przy okazji pilnując aby twój rozwój fizjologiczny szedł w dobrym kierunku [czyli zamiast robić samą klatę i bice po prostu rozwiniesz się odpowiednio funkcjonalnie], trener na basenie, który ma doświadczenie w triathlonie [pływanie basenowe nie równa się pływanie na wodzie otwartej w grupie ludzi], dietetyk, ponieważ na długim dystansie organizm nie da rady na samym cukrze i węglowodanach..
No sporo tego. Może się wydawać, że sport bardzo drogi, czasochłonny i bardzo trudny w realizacji swoich planów. Nic bardziej mylnego.
Czytając książki, robiąc notatki i próbując zrozumieć ten sport jesteśmy w stanie sami całkiem sporą część tych spraw sobie ogarnąć. Przede wszystkim mam tu na myśli plan treningowy, który jest kluczem do startów. Układanie go pod siebie, dostosowywanie i ciągła dyskusja z samym sobą na temat tego jakie cele i w jaki sposób realizować jest niesamowitą sprawą. Oczywiście nauka tej umiejętności kosztuje sporo czasu, ale poważnie - warto :) Gdy ją posiądziemy to potem już ryzyko kontuzji mocno spadnie, a i nasze czasy na mecie będą lepsze.
No i w końcu tytuły, z których czerpałem wiedzę (jest ich dziewięc, kolejność w jakiej czytałem i proponuję):
1. Pytania o triathlon (Dariusz Sidor)
Pierwsza pozycja to darmowa książka Pytania o triathlon Dariusz Sidora. Bardzo polecam, ponieważ rozwiewa ona sporo mitów i daje też szansę przemyśleć jeszcze zanim się zabierzemy za treningi czy w ogóle warto i jak to wygląda:
2. Triathletes Training Bible (Joe Friel)
Chyba najbardziej rozległy klasyk: Biblia Triathlonistów Joe Friela; ostatnie wydanie jest super (angielskojęzyczne, starsze wydania dostępne języku PL też są ok, tylko mniej uporządkowane); autor Joe Friel to bardzo znany w świecie sportów wytrzymałościowych trener, współzałożyciel TrainingPeaks (taka platforma do analizy treningów dla prosów i semi prosów):
Jednak ta książka może być trochę przytłaczająca, bo opisano w niej praktycznie wszystko. Dobrze przeczytać na jesień przed rozpoczęciem sezonu tak aby sobie wszystko w głowie poukładać. Ta książka jest jednak trochę old - schoolowa.
3. Well Built Triathlete (Matt Dixon)
To jest książka dla ludzi, którzy już startują, powyższą biblię przeczytali, mają całkiem spoko wyniki, jednak chcą lepiej a już odbijają się od ściany a powyższa biblia nie odpowiada na pytania dlaczego już nie mają takiego progresu. Matt Dixon jest na prawdę świetnym autorem i triathlonistą (prowadzi zresztą znanych ludzi w ramach firmy PurplePatch).
4. Strength Training for Triathletes (Patrick Hagerman)
Trening triathlonowy bardzo mocno zależy od siły, którą człowiek jest w stanie wygenerować i mocy, którą dysponuje i może utrzymać. Powyższe książki opisują dość dobrze kwestie treningu siłowego, jednak nie rozwiązują tego problemu systematycznie (tzn w Biblii jest opisane to dokładnie wraz z periodyzacją i ćwiczeniami, jednak dość skąpo a Dixon raczej omawia to ogólnikowo). Ta książka ten problem zupełnie rozwiązuje - opisuje wszystko od A do Z. Ja na jej bazuje już kolejny sezon i nic więcej po prostu nie potrzebuję:
5. Primal Endurance (Mark Sisson)
Powyższe książki mogą trochę przytłoczyć bo dają sporo wiedzy, czasem nie do końca się ze sobą zgadzają plus człowiek musi się jeszcze zastanowić dobrze co tak na prawdę chce osiągnąć, bo bez konkretnych celów to albo się przetrenuje albo wypali w dość krótkim czasie. Dodatkowo dobrze też jest zastanowić się nad żywieniem, które jest przecież bardzo istotne. Te problemy opisuje Mark Sisson w poniższej książce:
6. Beyond Training (Ben Greenfield)
W skrócie: książka tak na prawdę mówi jak nie spierdolić sobie życia treningami :)
7. Deskbound (Kelly Starrett)
Dla nerdów takich jak ja spędzających sporo czasu przed komputerem ta pozycja wg. mnie jest cholernie ważna. Istotna jeśli chce się osiągać dobre wyniki w sporcie i zmniejszać ryzyko kontuzji równocześnie spędzając sporo czasu za biurkiem. Dzięki niej będziemy się więcej ruszać na codzień, mniej leżeć przed TV oraz zrobimy wiele, aby praca przy biurku tak bardzo nam nie szkodziła.
8. Developing Endurance (NSCA, 11 autorów)
Prawie na koniec - super pozycja dostarczająca niskopoziomowej wiedzy na temat tego jak organizm funkcjonuje, jaki wpływ na jego działanie na poziomie mikrokomórkowym mają treningi - pozycja dość naukowa.
Dodatkowo zawiera wiele pomysłów na treningi, opisuje testy, zasady, żywienie, trening siłowy - takie trochę "wszystko w jednym" jednak w bardzo szczegółowy sposób.
9. Developing Core (NSCA, Jeffrey Willardson)
I już na prawdę na koniec: jeśli opisane w powyższych książkach ćwiczenia core nie wystaraczają albo chcesz zbudować pod siebie bardzo ukierunkowane zestawy ćwiczeń. to następująca książka bardzo dokładnie opisuje w jaki sposób określić swoje niedoskonałości oraz jak je poprawiać. Książka wg. mnie bardziej dla fizjoterapeutów lub osób, które bardzo mocno chcą zrozumieć jak działa ich ciało i jak je usprawnić. Opisuje rozwój funkcjonalny pod kątem bardzo wielu sportów
Dzięki!